Szpilki kontra sneakersy.
Słabości?! Hmm, któż ich nie ma ??? Oczywiście, że mam i ja.
Jest ich kilka: największa to moje dzieci 🙂 Kocham i uwielbiam. Za szczerość, bezpośredniość i otwartość. Paradoks jest taki, że my ich uczymy życia, ale to my powinniśmy uczyć się od nich wartości tak ważnych w życiu.
Oczywiście od razu sprostuje, co oznacza dla mnie słabość, bo ujęcie dzieci na tej liście może okazać się kontrowersyjne 🙂 Słabość w moim rozumieniu, to ktoś lub coś bez czego nie mogę żyć, więc należy do niej jeszcze sport, podróże i moda. Przeplatają się wzajemnie i uzupełniają moją rzeczywistość.
Sport – czym byłby mój świat bez niego. Pusty, biedny, bez wartości.
Moda – określa mnie. Mój nastrój, moje marzenia i moje pragnienia.
Zawsze byłam indywidualistką w tym temacie, szłam niestandardowo i uwielbiałam się nią bawić. Łączyć kolory, fasony, wspierać przeróżnych projektantów, ale przede wszystkim polskich. Mój ulubiony kolor to biel, wszędzie wszechobecna. I w strojach i we wnętrzach. Czysta i nieskazitelna 🙂
Słabość do szpilek i kiecek. Bez nich moda dla mnie nie istnieje. Dominują w mojej szafie. W różnych kolorach.
Moda. Czym jest? Jak nas określa ? Czy można mieć prawo do jej oceny? Każdy ma swój styl, wyszukany smak i komfort, którym kieruje się każdego dnia. Kultura, wiara i kraj, w którym żyjemy poniekąd decyduje o jej parametrach. Wyznacza standardy.
Uwielbiam sięgać do historii, początków wszystkiego. Ciekawe jak każdy z Was, by modę opisał i zdefiniował. Sprawdzam w Wikipedii i czytam
„Moda – podsystem charakterystyczny dla danej epoki lub struktury macierzystej, który reguluje wewnętrzne i zewnętrzne przejawy ekspresji członków danej zbiorowości. Ze względu na presję grupy jest narzucana jednostkom, które ją bezrefleksyjnie powielają”.
To ja należę do tej jednostki, która uwielbia się nią bawić i wybierać niestandardowe rozwiązania. Czy jest przejawem wewnętrznej ekspresji? O jest. Na pewno u mnie 🙂
Och pamiętam, ze nawet w ciąży uwielbiałam szpilki, nieważne że były kilometry trasy do pokonania na sali sprzedaży, potrafiłam w nich poginać niczym Usain Bolt. Nigdy nie kupowałam rzeczy dla kobiet w ciąży, szukałam takich sukienek, w których będę mogła zmieścić brzuch, a później wykorzystać w pracy. Zawsze się udawało 🙂 Moja ulubiona to żółta, długa do ziemi. Kupiona specjalnie, kiedy Franio jeszcze był w brzuchu. Sprawdza się do dziś 🙂
Z wiekiem cenię sobie wygodę. Przede wszystkim w pracy. Najcześciej w wyścigu z czasem, obcasy trafiały pomiędzy kostkę brukową, a kratkę ściekową i tak zdzierałam pól obcasa zanim dotarłam do biura. Szpilki kontra sneakersy.
Uwielbiam komfort, a przy trójce dzieci i pracy w korporacji muszę prędko przebierać nogami 🙂 Może dlatego tak dobrze rozumiem się z kijkami do nordic walking 🙂 Zawsze żyłam w pędzie i biegu. Dziś zwalniam i balansuję pracę z życiem i na odwrót. W podróżach prywatnych czy służbowych – mała walizka, kiecka, szpilki i sneakersy 🙂 wszystko spakowane i w drogę.
Wybieram materiały, gdzie łatwo zwinę je w rulon, spakuje do plecaka czy walizki, a na miejscu tylko rozwinę i wsunę na siebie. Bez prasowania, cenię sobie oszczędność czasu. Zawsze podróżuje z butami w zapasie 🙂 Mam tendencję do łamania obcasów w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Na gali w pracy tuż przed wystąpieniem, ale nie przejmuje się tym, bo zawsze są zapasowe albo czarne albo cieliste.
Uwielbiam beżowe szpilki, gdyż pasują do wszystkiego. To jest moje must have, jak jeansy, kurtka skórzana i biały t-shirt. Paznokcie w kolorze czerwieni. I jesteś gotowa na każdą okazję.
Szpilki czy sneakersy? Słabość do obu nieunikniona. Wybierać nie ma sensu. Jedne i drugie niezbędne i jednych i drugich powinna być niezliczona ilość 🙂 Sneakersy bez wątpienia wygodne. Szpilki ? Koniecznie te z czerwoną podeszwą 🙂
Och, która z nas o nich nie marzy?
0 Comments